Moim ulubionym bóstwem Warhammera pozostanie Morr - bóg śmierci i snów. Nie jest to może najbardzej oryginalne bóstwo (w końcy każdy panteon ma swojego Hadesa) ale piszę o nim z sentymentu. Przez długi czas grałem ubranym na czarno, emo-akolitą Morra, którego celem było zostać templariuszem. Do dziś podoba mi się koncept, w którym oprócz posługi zmarłym i mistycznej interpretacji snów morryci zajmują się również zwalczaniem nieumarłych. Przecież żywe trupy są jawnym zaprzeczeniem dogmatu o ostatecznym końcu w królestwie Morra. A poza tym potężni rycerze zakuci w czarne zbroje i wyruszający do Sylvanii robią po prosto świetne wrażenie.
Tak więc Morr przywołuje fajne wspomnienia, jak np. moje czasy gimnazjalne, kiedy artykuł w MiM-ie na temat kapłanów ponurego boga skończył się posądzeniem o propagowanie satanizmu w szkole. Piękne czasy (o których pisałem dawno temu w Karnawale Blogowym).
0 komentarzy:
Prześlij komentarz