18 września 2013

Warhammer 30-dniowe wyzwanie. Dzień siódmy, czyli dlaczego nie tęsknię za gnomami

16:00 Posted by Grzegorz A. Nowak , No comments
Większość znanych systemów RPG doczekało się co najmniej kilku edycji - wychodzi mi, że ostatnio sporo z nich oscyluje wokół numeru pięć. Warhammer doczekał się trzech edycji, klasyka pamiętają wszyscy, druga zrobiła całkiem niezłą karierę nad Wisłą, a trzecia przez niektórych uważana jest za herezję. Którą z nich uważam za ulubioną?

Bezsprzecznie mój wybór pada na drugą edycję, wydawaną w naszym kraju swego czasu przez Copernicus Corporation. Ta decyzja wynika zapewne z tego, że wraz z jej premierą, praktycznie bez żalu porzuciłem starą edycję skuszony poprawą i ujednoliceniem zasad. Co prawda niektóre elementy świata zostały mocno zmienione (znikły na przykład fimiry i gnomy), a fluff dopasowano do wydarzeń znanych z bitewniaków, nie przeszkadzało mi to specjalnie. Tam gdzie chciałem powrotu do motywów z pierwszej edycji zwyczajnie dokonywałem konwersji i łączyłem zgrabnie jedno z drugim.

Trzecia edycja nie przemówiła do mnie, choć słyszałem o niej naprawdę przychylne opinie. Zwyczajnie jednak wielkie pudła pełne kart oraz żetonów były dla mnie za drogie i za dużo było z nimi zachodu. Staram się oduczyć wydawania pieniędzy na coś fajnego, na co i tak nie będę miał później czasu. Dlatego też kiedy powracam do Warhammera jest to zazwyczaj WFRP 2ed.

Dziś jednak kusi mnie coś zupełnie innego. Gdzieś tam głęboko po głowie krążą myśli o próbie pożenienia Warhammera z mechaniką Fate. Już słyszę głosy sprzeciwu, płacz, zgrzytanie zębów i odgłosy układania stosu. Jednak nadal ciekawi mnie czy wyprawy do Starego Świata mogą zyskać jeśli zmieni się archaiczną mechanikę i podejście do gry.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz