
Tak jak poprzednim razem długo zastanawiałem się jaką sesje wybrać do zaprezentowania w ramach Karanawału. Nie znaczy to, że w mojej przeszłości było taka ilość wspaniałych sesji, że nie mogłem się zdecydować. Wręcz przeciwnie. Pomimo stosunkowo dużego stażu w erpegowym hobby, gram dosyć rzadko, szczególnie ostatnimi czasy (niniejszy blog dokumentuje zaledwie 6 sesji w ciągu tego roku). Dlatego też niezapomniane sesje wywodzą się z czasów, kiedy na grę udawało mi się poświęcać więcej czasu. Do tego nie mogąc się zdecydować którą wybrać, postanowiłem opisać dwie niezapomniane sesje, bardzo różne od siebie ale zajmujące szczególe miejsce w moich wspomnieniach.

Sesja stałą się niezapomnianą. Zacznijmy od tego, że ten krótki modułu graliśmy prawie 3 doby - granie do późna w nocy, pobudka ok 12:00, znów granie i tak w kółko z przerwami na jedzenie. Żeby było śmieszniej tytułową Kuźnię umieściłem w settingu Planescape na Outlands, choć sama przygoda nie przypominała typowych sesji w tym świecie. Zamiast tego częste występowanie portali ułatwiało znikanie i pojawianie się postaci graczy - nie wszyscy grający mogli zostać na noc, albo przyjść następnego dnia do mnie do domu. Graliśmy standardowy dungeon crawl ale nie udało się wyzbyć narracyjnych przyzwyczajeń i dlatego sesja rozwinęła się do takich ogromnych rozmiarów. Dla przykładu, rozbrajanie pułapek nie sprowadzało się jedynie do rzutu wykonywanego przez drużynowego łotrzyka - najpierw trzeba było opisać budowę pułapki przedyskutować możliwe sposoby jej rozbrojenie itd. Połączyliśmy swój wyuczony narratywizm i przerzuciliśmy na zupełnie dotąd nieznany crawling - z tej mieszanki wyszło coś niespodziewanie fascynującego. Sesja trwałą 3 doby i przewinęło się przez jakieś siedmioro graczy (np. odwiedziła nas rodzina z kuzynostwem, których dołączyliśmy do gry - zniknęli niespodziewanie z podziemi pod koniec dnia) .
Dziś uważam, że tajemnica sukcesu tkwiła w nowym podejściu do gry. Dla nas granie by the book z figurkami i planszą to było coś nowego! Zapewne czyste podejście taktyczne do gry nie zdałoby egzaminu, dlatego obok części planszowo-taktycznej sesja miała rozbudowaną warstwę narracyjną, która rozrosła się do nieoczekiwanych rozmiarów.
Dwie różne sesje, dwa różne podejścia do gry i dwa ciekawe doświadczenia. Nie było tu jakichś niesamowitych zagrywaek fabularnych, skomplikowanych intryg czy epickich kampanii z powalajacym finałem. Zamiast tego dobra zabawa. I to wystarczyło, żeby przygoda była niezapomniana.
Ogromne dzięki. Dodałem Cię do listy karnawałowiczów.
OdpowiedzUsuńZmiana modelu gry odświeża doznania. Tak przynajmniej odczytałem Twój wpis :)