Nie da się ukryć, że na konwentach bywam rzadko. Moje konwentowanie zawsze ograniczało się do środowiska krakowskiego i w sumie nigdy nie narzekałem na brak atrakcji. Były czasy, że Kraków jawił się prawdziwą Mekką konwentową, a imprezy takie jak Krakon zbierały setki uczestników. Co prawda swoją przygodę z konwentami zacząłem dosyć późno, bo w 2005 roku, jednak w rodzinnym mieście okazji nie brakowało - Krakony, Imladrisy, Conquesty, potem Constary. Niestety te czasy minęły. Poprzedni rok przyniósł jedynie ostatni z Constarów i magicznie przeteleporotwany Telep 2008. Dlatego też z wielką radością i nadziejami przyjąłem pojawienie się zapowiedzi kolejnej "trylogii konwentowej" Confuzji.
Confuzja 2009 odbyła się w dniach 19 - 22 czerwca. Miejscem konwentu była znana z Imladrisów i Constarów szkoła podstawowa przy ul. Lubomirskiego - świetne lokalizacja do której łatwo trafić z Dworca Głównego i z której do wszelkiej maści knajp starego miasta jest rzut beretem. Kto był na którymś z wcześniejszych konwentów dobrze wie o czym mówię.
Na teren imprezy dotarłem około godziny 17:00 - po zapłaceniu akredytacji i odebraniu identyfikatora wraz z informatorem mogłem ulokować się w sali, którą zajęli już znajomi z KGLu i klubu Avatar. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy, to puste korytarze - w piątki o tej porze konwenty na których bywałem przeważnie cały czas zapełniały się, a do akredytacji trzeba było stać czasem w bardzo długiej kolejce. Dziwne to było uczucie, gdy znana konwentowa szkoła świeciła pustkami. Pomyślałem jednak, że to dopiero sam początek imprezy i kolejni uczestnicy, szczególnie ci spoza Krakowa, zjadą się w sobotę.
Przeglądając informator można było znaleźć ciekawe pozycje w programie, jednak w piątkowe popołudnie nie brałem udziału w żadnej z atrakcji. Zwyczajnie większość czasu pochłaniało mi odnawianie starych konwentowych znajomości. Widać niektórzy wyszli z podobnego założenia i piątkowe punkty programu cieszyły się raczej niewielką frekwencją (dla przykłądu prezentacja konwentowej inicjatywy Orient Express zgromadziła początkowo zaledwie 3 osoby). Wieczorem planowałem wybrać się na LARP Tajemnica Fortu VII, który miał rozegrać się poza terenem konwentu, i był organizowany przez uczęszczających na LARPy KGLu Wircyna i Komucha, jednak deszczowa pogoda skutecznie uniemożliwiła realizacje tego punktu programu. Alternatywą pozostały trzy LARPy rozgrywane na terenie konwentu, niestety z uwagi na bardzo małą ilość chętnych odbył się tylko jeden - Serce ciemności w klimatach Wampira: Maskarady. Zrezygnowałem jednak z udziału w tym LARPie, wybrałem spotkanie ze starym znajomym, którego nie widziałem od ponad roku - miałem ochotę na RPGowe pogaduchy i tak zamiast LARPa zeszło parę ładnych godzin.
Sobota miała być bardziej wypełniona atrakcjami. Dzień zaczeliśmy od prelekcji organizowanej przez Krakowską Grupę Larpową. Już na wstępie wiąże się z nią ciekawa wpadka - w informatorze jako autor widniało moje nazwisko, kiedy autorem i prelegentem od początku miał byc Samalai. Wysyłałem sprostowanie jeszcze przed konwentem, widocznie jednak ta sprawa umknęła organizatorom. Po drugie prelekcja w zamyśle miała być przeznaczona dla początkujących twórców LARPów, lecz większość zgromadzonych byla już doświadczonymi Mistrzami Gry (w tym delegacja wrocławskiego Wielosferu - pozdrowienia!). Z tych przyczyn w moim odczuciu prelekcja wypadła średnio i chyba znacznie bardziej wartościowa byłaby polemika zgromadzonych w formie panelu dyskusyjnego - może innym razem uda się zorganizować takie spotkanie. Kolejnym punktem programu było spotkanie z Wydawnictwem Portal o którym już pisałem na blogu w poprzedniej notce. Do mniej więcej godziny 17:00 zajęło mi przesiadwywanie w Games Roomie, a od godziny 18:00 do mniej więcej 24:00 niestety musiałem być poza terenem konwentu więc ominęło mnie sporo atrakcji (w tym LARP wolsungowy organizowany przez Wielosfer).
Niedzielę wypełniło przesiadywanie w Games Roomie, gdzie spróbowałem swoich sił w Rice Wars, bardzo ciekawej gry Kuźni Gier o samurajach ścierających się o zyski z upraw ryżowych, i nieśmiertelnego Battlestar Galactica Boardgame w którym wyjątkowo nie byłem Cylonem i współnie z innymi nie-Cylonami przegraliśmy dosłownie o włos. Potem odwiedziłem jeszcze dwie prelekcje - prezentacje Klanarchii prowadzoną przez narmo, betatesterkę gry, oraz prezentacje Pływu - systemu autorskiego Andre. Na pierwszej w sumie nie dowiedziałem się zbyt wiele ponad to co już udało mi sie wyczytać na stronach systemu czy wśród materiałów promocyjnych. Natomiast prezentacja Pływu zaciekawiła mnie, chociażby z uwagi na zainteresowanie starożytnością i tkwiący w mojej głowie pomysł na system autorski w takich realiach. Pływ wart jest szczególniej uwagi gdyż są spore szanse na wydanie systemu drukiem, w podobnej formie jak Trójca Gertruda (niski nakład rzędu kilkudziesięciu egemplarzy, dostępny tylko w sprzedaży bezpośredniej). Po prezentacji miały się odbyć LARPy KGLu - Krag Siedmiu i opisywany już przeze mnie Cień Czerwonej Planety. Znów z uwagi na małą liczbę chętnych musieliśmy wybrać który z proponowanych LARPów poprowadzimy. W głosowaniu został wybrany Cień Czerwonej Planety - intrygancki i survivalowy LARP w klimatach niezbyt odległęgo S-F. Relację zamięszczę w osobnej notce.
Poniedziałek to praktycznie koniec konwentu - do godziny 9:00 trzeba było opuścić teren imprezy. Sprzątanie, poszukiwanie zagubionych przedmiotów, uściski i pożegnania - normalne sceny ostatniego dnia konwentu. Dodatkowo miałem wrażenie, że na nocowanie z niedzieli na poniedziałek zdecydowała sie bardzo wąska grupa konwentowiczów - znów korytarze świeciły pustkami. Ale cóż się dziwić - tylko nieliczni mieli wakacje, a cała reszta musiała rano wstawać do pracy lub innych równie nieprzyjemnych obowiązków.
Czas na kilka uwag i komentarzy odnośnie minionej imprezy. Po pierwsze odczułem wrażenie, że konwent był straszliwie odludniony - wydaje się, że organizatorzy liczyli na znacznie większą ilość uczestników. Trudno określić właściewie jaka była tego przyczyna. Będąc na Confuzji słyszałem wielokrotnie od uczestników, że termin był niezbyt dobry - dla większości studentów wypadał dokłądnie w czasie sesji egzaminacyjnej (ja sam miałem egzamin pierwszego dnia konwentu). Zastrzeżenie można mieć też do samej promocji imprezy - nie było o niej tak głośno jak o innych fantastycznych wydarzeniach na terenie całego kraju. A może zwyczajnie konewntów dziś jest tak wiele, że fantaści i RPGowcy wybierają bardziej "pewne" miejsca na wydanie pieniędzy i spedzienie kilku dni niz stosunkowo nowa, krakowska inicjatywa?
Nie mogę powiedzieć żebym się źle bawił na Confuzji. Słyszę wielokrotnie, że "konwent to ludzie" i jako miejsce spotkania starych znajomych impreza spisała się znakomicie. Nie oznacza to rzecz jasna, że program czy przygotowane atrakcje były nieistotne - na Confuzji można było zakupić świeżo wydany przez Wydawnictwo Imaginator system Exalted i jak zawsze skoprzystać z promocyjnych cen w sklepach z RPGami i planszówkami. Games Room jak zawsze pękał w szwach i dzięki zgromadzonym przez sklep BARD zasobom, mogłem poznać przynajmniej dwie nowe planszówki. Te nieliczne prelekcje na które się wybrałem miło wspominam, szczególnie spotkanie z Trzewikiem i prezentacje Pływu. Świetną inicjatywą było też Vintage Cards - turnieje starych karcianek. Kto czyta bałagan ten wie, że do starych gier karcianych mam sentyment. Niestety widziałem tylko fanów Doomtroopera oraganizujących się w Games Roomie. Nie wiem jak fani innych CCGs. Żałuję też, że z przyczyn ode mnie niezależnych nie udało się dotrzeć na warsztaty larpowe oraz LARP wolsungowy orgaznizowane przez Wielosfer. Na Confuzji można było natknąc się też na atrakcje spontaniczne i szalone - po kilkugodzinnej zbiórce pieniędzy udało się kupić starego Poloneza, który miał być nagrodą w jednym z konkursów. Niestety nie wiem jak się skończyło całe to przedsięwzięcie i jaki los spotkał starego krążownika szos.
Podsumowując, Confuzja wypadła chyba nieco poniżej oczekiwań, ale miała zadatki na naprawdę pełnowartościową imprezę fantastyczną. Nie dopisał chyba termin oraz ilość uczestników, a długi weekend majowy w którym odbywały się Conquesty i Constary wyszedłby na dobre (choć o ile mnie wiadomo to termin 1-3 maja został zarzucony z przyczyn niezależnych od organizatorów). Ja sam bawiłem się dobrze, zarówno korzystając z okazji jak i organizując tą skromną ilość punktów programu. Niestety dotarły do mnie informacje, że organizatorzy mocno ucierpieli finansowo na Confuzji, co zapewne stawia pod znakiem zapytania kolejne części nowej trylogii.
Mam jednak cichą nadzieje, że to nie koniec konewntów w Krakowie.
PS: Tak czy inaczej dziękuje wszystkim, którzy przycznili się do próby wskrzeszenia konwentów w Krakowie. Pozdrowienia dla wszystkich organizatorów, a w szczgólności Lucka z którym świetnie się współpracowało. Osobne podziękowania należą się wszytkim znajomym z Avataru i KGLu, przypadkowym konwentowiczom, z którymi miło spędzałem czas a których ksywek nie zapamiętałem , grupie Wielosfer za ogromny wkład w program i konstruktywną krytykę w czasie naszej prelekcji oraz Piotrkowi za miłe spotkanie po roku i jeszcze milsze długie rozmowy. Do zobaczenia na kolejnym konwencie!
Na teren imprezy dotarłem około godziny 17:00 - po zapłaceniu akredytacji i odebraniu identyfikatora wraz z informatorem mogłem ulokować się w sali, którą zajęli już znajomi z KGLu i klubu Avatar. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy, to puste korytarze - w piątki o tej porze konwenty na których bywałem przeważnie cały czas zapełniały się, a do akredytacji trzeba było stać czasem w bardzo długiej kolejce. Dziwne to było uczucie, gdy znana konwentowa szkoła świeciła pustkami. Pomyślałem jednak, że to dopiero sam początek imprezy i kolejni uczestnicy, szczególnie ci spoza Krakowa, zjadą się w sobotę.
Przeglądając informator można było znaleźć ciekawe pozycje w programie, jednak w piątkowe popołudnie nie brałem udziału w żadnej z atrakcji. Zwyczajnie większość czasu pochłaniało mi odnawianie starych konwentowych znajomości. Widać niektórzy wyszli z podobnego założenia i piątkowe punkty programu cieszyły się raczej niewielką frekwencją (dla przykłądu prezentacja konwentowej inicjatywy Orient Express zgromadziła początkowo zaledwie 3 osoby). Wieczorem planowałem wybrać się na LARP Tajemnica Fortu VII, który miał rozegrać się poza terenem konwentu, i był organizowany przez uczęszczających na LARPy KGLu Wircyna i Komucha, jednak deszczowa pogoda skutecznie uniemożliwiła realizacje tego punktu programu. Alternatywą pozostały trzy LARPy rozgrywane na terenie konwentu, niestety z uwagi na bardzo małą ilość chętnych odbył się tylko jeden - Serce ciemności w klimatach Wampira: Maskarady. Zrezygnowałem jednak z udziału w tym LARPie, wybrałem spotkanie ze starym znajomym, którego nie widziałem od ponad roku - miałem ochotę na RPGowe pogaduchy i tak zamiast LARPa zeszło parę ładnych godzin.
Sobota miała być bardziej wypełniona atrakcjami. Dzień zaczeliśmy od prelekcji organizowanej przez Krakowską Grupę Larpową. Już na wstępie wiąże się z nią ciekawa wpadka - w informatorze jako autor widniało moje nazwisko, kiedy autorem i prelegentem od początku miał byc Samalai. Wysyłałem sprostowanie jeszcze przed konwentem, widocznie jednak ta sprawa umknęła organizatorom. Po drugie prelekcja w zamyśle miała być przeznaczona dla początkujących twórców LARPów, lecz większość zgromadzonych byla już doświadczonymi Mistrzami Gry (w tym delegacja wrocławskiego Wielosferu - pozdrowienia!). Z tych przyczyn w moim odczuciu prelekcja wypadła średnio i chyba znacznie bardziej wartościowa byłaby polemika zgromadzonych w formie panelu dyskusyjnego - może innym razem uda się zorganizować takie spotkanie. Kolejnym punktem programu było spotkanie z Wydawnictwem Portal o którym już pisałem na blogu w poprzedniej notce. Do mniej więcej godziny 17:00 zajęło mi przesiadwywanie w Games Roomie, a od godziny 18:00 do mniej więcej 24:00 niestety musiałem być poza terenem konwentu więc ominęło mnie sporo atrakcji (w tym LARP wolsungowy organizowany przez Wielosfer).
Niedzielę wypełniło przesiadywanie w Games Roomie, gdzie spróbowałem swoich sił w Rice Wars, bardzo ciekawej gry Kuźni Gier o samurajach ścierających się o zyski z upraw ryżowych, i nieśmiertelnego Battlestar Galactica Boardgame w którym wyjątkowo nie byłem Cylonem i współnie z innymi nie-Cylonami przegraliśmy dosłownie o włos. Potem odwiedziłem jeszcze dwie prelekcje - prezentacje Klanarchii prowadzoną przez narmo, betatesterkę gry, oraz prezentacje Pływu - systemu autorskiego Andre. Na pierwszej w sumie nie dowiedziałem się zbyt wiele ponad to co już udało mi sie wyczytać na stronach systemu czy wśród materiałów promocyjnych. Natomiast prezentacja Pływu zaciekawiła mnie, chociażby z uwagi na zainteresowanie starożytnością i tkwiący w mojej głowie pomysł na system autorski w takich realiach. Pływ wart jest szczególniej uwagi gdyż są spore szanse na wydanie systemu drukiem, w podobnej formie jak Trójca Gertruda (niski nakład rzędu kilkudziesięciu egemplarzy, dostępny tylko w sprzedaży bezpośredniej). Po prezentacji miały się odbyć LARPy KGLu - Krag Siedmiu i opisywany już przeze mnie Cień Czerwonej Planety. Znów z uwagi na małą liczbę chętnych musieliśmy wybrać który z proponowanych LARPów poprowadzimy. W głosowaniu został wybrany Cień Czerwonej Planety - intrygancki i survivalowy LARP w klimatach niezbyt odległęgo S-F. Relację zamięszczę w osobnej notce.
Poniedziałek to praktycznie koniec konwentu - do godziny 9:00 trzeba było opuścić teren imprezy. Sprzątanie, poszukiwanie zagubionych przedmiotów, uściski i pożegnania - normalne sceny ostatniego dnia konwentu. Dodatkowo miałem wrażenie, że na nocowanie z niedzieli na poniedziałek zdecydowała sie bardzo wąska grupa konwentowiczów - znów korytarze świeciły pustkami. Ale cóż się dziwić - tylko nieliczni mieli wakacje, a cała reszta musiała rano wstawać do pracy lub innych równie nieprzyjemnych obowiązków.
Czas na kilka uwag i komentarzy odnośnie minionej imprezy. Po pierwsze odczułem wrażenie, że konwent był straszliwie odludniony - wydaje się, że organizatorzy liczyli na znacznie większą ilość uczestników. Trudno określić właściewie jaka była tego przyczyna. Będąc na Confuzji słyszałem wielokrotnie od uczestników, że termin był niezbyt dobry - dla większości studentów wypadał dokłądnie w czasie sesji egzaminacyjnej (ja sam miałem egzamin pierwszego dnia konwentu). Zastrzeżenie można mieć też do samej promocji imprezy - nie było o niej tak głośno jak o innych fantastycznych wydarzeniach na terenie całego kraju. A może zwyczajnie konewntów dziś jest tak wiele, że fantaści i RPGowcy wybierają bardziej "pewne" miejsca na wydanie pieniędzy i spedzienie kilku dni niz stosunkowo nowa, krakowska inicjatywa?
Nie mogę powiedzieć żebym się źle bawił na Confuzji. Słyszę wielokrotnie, że "konwent to ludzie" i jako miejsce spotkania starych znajomych impreza spisała się znakomicie. Nie oznacza to rzecz jasna, że program czy przygotowane atrakcje były nieistotne - na Confuzji można było zakupić świeżo wydany przez Wydawnictwo Imaginator system Exalted i jak zawsze skoprzystać z promocyjnych cen w sklepach z RPGami i planszówkami. Games Room jak zawsze pękał w szwach i dzięki zgromadzonym przez sklep BARD zasobom, mogłem poznać przynajmniej dwie nowe planszówki. Te nieliczne prelekcje na które się wybrałem miło wspominam, szczególnie spotkanie z Trzewikiem i prezentacje Pływu. Świetną inicjatywą było też Vintage Cards - turnieje starych karcianek. Kto czyta bałagan ten wie, że do starych gier karcianych mam sentyment. Niestety widziałem tylko fanów Doomtroopera oraganizujących się w Games Roomie. Nie wiem jak fani innych CCGs. Żałuję też, że z przyczyn ode mnie niezależnych nie udało się dotrzeć na warsztaty larpowe oraz LARP wolsungowy orgaznizowane przez Wielosfer. Na Confuzji można było natknąc się też na atrakcje spontaniczne i szalone - po kilkugodzinnej zbiórce pieniędzy udało się kupić starego Poloneza, który miał być nagrodą w jednym z konkursów. Niestety nie wiem jak się skończyło całe to przedsięwzięcie i jaki los spotkał starego krążownika szos.
Podsumowując, Confuzja wypadła chyba nieco poniżej oczekiwań, ale miała zadatki na naprawdę pełnowartościową imprezę fantastyczną. Nie dopisał chyba termin oraz ilość uczestników, a długi weekend majowy w którym odbywały się Conquesty i Constary wyszedłby na dobre (choć o ile mnie wiadomo to termin 1-3 maja został zarzucony z przyczyn niezależnych od organizatorów). Ja sam bawiłem się dobrze, zarówno korzystając z okazji jak i organizując tą skromną ilość punktów programu. Niestety dotarły do mnie informacje, że organizatorzy mocno ucierpieli finansowo na Confuzji, co zapewne stawia pod znakiem zapytania kolejne części nowej trylogii.
Mam jednak cichą nadzieje, że to nie koniec konewntów w Krakowie.
PS: Tak czy inaczej dziękuje wszystkim, którzy przycznili się do próby wskrzeszenia konwentów w Krakowie. Pozdrowienia dla wszystkich organizatorów, a w szczgólności Lucka z którym świetnie się współpracowało. Osobne podziękowania należą się wszytkim znajomym z Avataru i KGLu, przypadkowym konwentowiczom, z którymi miło spędzałem czas a których ksywek nie zapamiętałem , grupie Wielosfer za ogromny wkład w program i konstruktywną krytykę w czasie naszej prelekcji oraz Piotrkowi za miłe spotkanie po roku i jeszcze milsze długie rozmowy. Do zobaczenia na kolejnym konwencie!
0 komentarzy:
Prześlij komentarz