27 marca 2009

Macki za czasów Stalina - ciąg dalszy

15:13 Posted by Grzegorz A. Nowak , 1 comment
Data: 17 III 2009

System: Zew Cthulhu

MG: %

Gracze: Ja (Adam Łapiński), Samalai (Kazimierz Małcużyński), Badguy (Włodzimierz Kazimierczuk).

Scenariusz: sequel Gawędy o Czarnym Harnasiu

W zeszłym tygodniu pisałem o pierwszym zetknięciu z lovecraftowskim klimatach w czasach głębokiego PRLu. Przygodę, która niespodziewanie okazała się być kontynuacją Gawędy o Czarnym Harnasiu, po dwóch tygodniach przerwy udało nam się posunąć nieco do przodu. Znów nie udało się definitywnie ukończyć przygody, mimo to tradycyjnie przyjrzymy się jak wypadła kolejna odsłona Zew Cthulhu w wydaniu Procenta.

Po wizycie w szpitalu psychiatrycznym (ostatnia scena poprzedniej sesji) Bohaterowie udali się do pensjonatu Proletariusz. Na drodze do swoich pokoi spotkali jednego z inżynierów, który użalał się nad sytuacją robotników pracujących przy budowie tunelu. Dziennikarze zgodzili się porozmawiać o tym z inż. Edmundem Olszą. Udało im się nawet złapać go wieczorem jednak nie miał czasu rozmawiać z dziennikarzami. Twierdził, że niezwykle się śpieszy, a jego oblicze wydawało się trapione jakimś nieokreślonym bólem, lub strachem.

Inżynier Olsza szybko opuścił pensjonat, a rządni sensacji dziennikarze ruszyli jego tropem. Mieli nadzieję odkryć coś niezwykłego w osobie przodownika pracy, choć takiemu postępowaniu sprzeciwiał się Kazimierz. Podążając tropem inżyniera BG dotarli do jednego z zakopiańskich domów-pensjonatów. Okazało się, że było to miejsce gdzie jeszcze przed I Wojną Światową mieszkał poeta Tadeusz Miciński. Niestety obserwacja nie przyniosła oczekiwanych skutków, a siedzenie w samochodzie na straszliwym mrozie również nie należało do najprzyjemniejszych, więc zniechęceni BG wrócili do pensjonatu racząc się jeszcze przed snem kilkoma głębszymi.

Następnego ranka miało odbyć się umówione spotkanie z Olszą jednak okazało się, że ten opuścił pensjonat już wczesnym rankiem. Do tego jeden z inżynierów był niezwykle wzburzony, gdyż Olsza wręczył mu projekty wedle których miał kontynuować budowę tunelu. Dziennikarze byli zdumieni gdy zobaczyli rysunki, które wymykały się zasadom normalnej geometrii i już na papierze tworzyło iluzje. Dziennikarze postanowili nie tracić czasu na uganianie się za inżynierem i ruszyli do szpitala na umówione spotkanie z doktorem Jabłońskim. Szpital nie był zbyt przyjemnym miejscem, a pracownicy nie należeli do najbardziej kompetentnych. Spotkanie z podupadłym na zdrowiu psychicznym naukowcem, wbrew zapewnieniom pielęgniarzy, przebiegło miło i spokojnie. Widać było, że pacjenci są źle traktowani - siniaki i rany wyraźnie dawały znać o miejscowych metodach leczenia. Z wypowiedzi doktora niewiele wynikało, a pytany o wypadek w górach sprzed czterdziestu lat odpowiadał w tajemniczy i zawiklany sposób. Jedynie złowieszczo zabrzmiało stwierdzenie, że "ziemia znów domaga się krwi". Po tych słowach nagle zatrzęsło całym pokojem, a doktor upadł na ziemię obficie krwawiąc z nosa. Wezwani pielęgniarze rzucili się pomagać Jabłońskiemu, a dziennikarze musieli opuścić szpital tłumacząc się wcześniej co się stało z pacjentem.

Dziennikarze ruszyli natychmiast po wydarzeniach w szpitalu do domu wójta Jabłońskiego, żeby zawiadomić go o wypadku. Na miejscu zastali jedynie gospodynię, która zalewając się łzami i oświadczyła, że wójta zabrano. Na pytanie kto go zabrał odpowiedziała "oni", co w mniemaniu pani Zofii miało oznaczać Urząd Bezpieczeństwa. Dziennikarze zaglądnęli do pokoju wójta mając nadzieje ustalić czego szukała bezpieka, ale w chaosie pozostawionym przez tajemniczych funkcjonariuszy nie udało się znaleźć niczego przydatnego. BG dowiedzieli się jedynie że doktora Henryka Jabłońskiego łączyła przyjaźń z poetą Micińskim i że jego badania po wypadku w górach były powszechnie krytykowane przez środowisko naukowe.

Dziennikarze postanowili podjąć trop pracy naukowej Jabłońskiego i ruszyli ponownie do szpitala psychiatrycznego jednak w drodze ich uwagę przykuła obecność karetki pogotowia pod Proletariuszem. Okazało się, że w czasie wstrząsu ze schodów niefortunnie spadł Maciej Zimski (Zetempowiec) skręcając sobie kark. Ta nagła, nieoczekiwana śmierć wzbudziła spore zamieszanie i tylko pogłębiła podejrzenia dziennikarzy. Sejsmolog z którym rozmawiali stwierdził wyraźnie, że to coś zupełnie niespodziewanego w tych rejonach i sam nie wie co ma o tym myśleć.

Wreszcie BG dotarli do psychiatryka i wypytywali się o dokumenty jakie miał mieć ze sobą doktor Jabłoński. Niestety dyrekcja szpitala nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć czy rzeczy doktora są gdzieś na terenie placówki, a dostępu do archiwum oczywiście nie udzielono. Bohaterowie postanowili podjąć drugi trop jakim było powiązanie Jabłońskiego z Micińskim - sesja skończyła się na planowaniu zdobycia informacji o poecie w jego niegdysiejszym domu.

Kolejna cześć przygód PRLowiskich dziennikarzy przebiegła znacznie sprawniej. Tym razem akcja znacznie przyspieszyła i Bohaterowie musieli się zmierzyć z kilkoma nie do końca wyjaśnionymi zdarzeniami. Mniej było też "klimacenia", więcej skupiania się na samej fabule scenariusza i podążanie za kolejnymi tropami podrzucanymi przez Mistrza Gry.

Poziom sesji nie odbiega specjalnie od tego zaprezentowanego ostatnim razem. Tak jak wspomniałem wyżej akcje była znacznie bardziej wartka i udało się poruszyć wiele kolejnych wątków scenariusza. Jak zwykle bardzo dobrze wypadły procentowe kreacje Bohaterów Niezależnych - szczególnie pani Zofia i Zimśki. Charakterystyczne dla Procenta jako MG jest umieszczanie postaci historycznych w swoich przygodach. Tym razem pojawił się rzeczywiście żyjący i tworzący na Podhalu poeta Tadeusz Miciński, którego twórczość zresztą dziwnie pasuje do Cthulhu w Tatrach.

Jedynym poważnym zarzutem była, moim zdaniem, słaba motywacja BG. Przybyliśmy w góry żeby robić reportaż, a wątki uciekały dosyć mocno na bok i czasami miałem wrażenie, że najrozsądniejsze co mogliby zrobić sprzedajni dziennikarze to machnąć na to ręką. Mając na uwadze jednak dobro sesji postanowiliśmy odgrywać różne podejście do sprawy - Adam i Władek byli tymi ciekawskimi i wścibskimi reporterami, natomiast Kazimierz był sceptykiem który na chłodno podchodził do tych wszystkich "tajemniczych" wydarzeń. W efekcie całość wypadła całkiem nieźle i przekonywująco.

Nasze odgrywanie nie wyróżniało się niczym szczególnym względem ostatniej sesji. Zgrana drużyna i znane postacie pozwoliły łatwo wrócić do swobodnego, naturalnego grania i przerwa pomiędzy kolejnymi spotkaniami nie stanowiła tu żadnej przeszkody. Nie udało się uniknąć odwołań do stereotypowych realiów minionej epoki, ale jak widać sesja nie utraciła na tym - wręcz przeciwnie.

Podsumowując - po nieco rozwleczonej offtopami pierwszej sesji druga nabrała niezłego tempa i pchnęła akcję orz śledztwo do przodu. Zgrabne nawiązania do poprzedniej przygody Procenta oraz zgrana drużyna to kolejne mocne plusy minionej sesji. Widać wyraźnie, ze %-sesje zostaną w pamięci jako świetne odskocznie od moich Warhammerów, a sam pomysł na umiejscowienie akcji w ciekawych, niecodziennych realiach tylko skłania do podchwycenia takiej inspiracji.

PS: Miałem to już napisać w poprzedniej relacji, ale pewnie i tak nikt nie zauważył. Nazwiska naszych postaci są żywcem wzięte z jednej z prawdziwych kronik filmowych, które oglądaliśmy na YouTubie przed sesją w ramach nakręcania się na klimat PRLu . Myślę jednak, że ci panowie których nazwiskami się posłużyliśmy mieli znacznie łatwiejszą pracę niż nasi Bohaterowie oczekujący nieuchronnie na spotkanie z grozą Mitów.

1 komentarz:

  1. Miciński i jego sataniczne motywy :). Oj, na studiach to swego czasu całą naszą grupę zafascynowały jego wiersze :).

    Fajnie, że Wasz master umieszcza akcję swego ZC w niebanalnych miejscach i czasie. Czyta się to świetne, więc gra pewnie jeszcze lepiej.

    Nastrój PRLu odczuwalny?

    OdpowiedzUsuń