Miejsce: Telep 2008
Czas ucieka a przede mną tyle relacji do napisania. Bierzmy się wreszcie do dzieła!
Turniej wśród Kwitnących Wiśni był pierwszą propozycją LARPową KGLu na Telepie. Był to zarazem ożywczy akcent w programie konwentu, gdyż jak wcześniej pisałem, niewiele było punktów programu które mnie i moją ekipę specjalnie interesowały. No ale jak się okazało sobota miała upłynąc pod znakiem totalnego larpowania, więc na brak zajęć nie narzekaliśmy.
Z programu udało nam się z trudem odczytać, że zaczynamy o 12:00. Trochę nie pasowała nam sala - była mała i nie bardzo wiedzieliśmy jak zorganizujemy niektóre konkurencje w turnieju. Kolejnym problemem okazał się brak osób. Początkowo mieliśmy za mało ludzi, żeby zacząć grać. Szczęśliwie krótka przebieżka Samalaia i Szczeniaka po konwencie zaowocowała gronem chętnych graczy. Mnie przypadło wyjaśnianie świata systemu i specyfiki poszczególnych klanów nowo przybyłym, a z uwagi na to, że co chwile przychodzili kolejni, musiałem parokrotnie zaczynać od nowa. Przyznam, że specem od L5k nie jestem więc kilka razy musiałem się odwoływać do bardziej kompetentnych (ratował mnie wtedy, bodajże, Szczeniak) ale tłumaczenie klanów jakoś poszło. Było to o tyle istotne, że spośród kilkunastu graczy było jedynie kilku którzy znali świat, a założeniem LARPa było m. in. wybranie sobie klanu.
Jeśli już jesteśmy przy wybieraniu przynależności kilka słów należy się samej fabule zabawy. Autorem scenariusza był Samalai, choć ja też troszkę maczałem palce (znów szaroeminentyzm). Wszystko kręciło się wokół córki Daimyo Daidoji, która miała być wydana za mąż. Najlepszy kandydat do jej ręki miał zostać wyłoniony w turnieju, który miał sprawdzić predyspozycje do bycia godnym małżonkiem i samurajem. W turnieju brały udział również samurai-ko, ale jedynie dla samego prestiżu i sławy. Na turniej miały się składać następujące konkurencje: polowanie, konkurs rysunku, konkurs opowieści, oraz pokazy iaido. Za uczestnictwo w poszczególnych konkursach i inne działania zdobywało się punkty przychylności, którymi nagradzała córka Daidoji'ego (w tej roli NPC-Wolfi). Nad całością ceremoniału czuwało dwoje mistrzów, jeden z klanu Żurawia (NPC-ja) i jedna z klanu Skorpiona (NPC-Meg).
Koncepcja była dosyć ciekawa, bo nie narzucała z góry postaci i celów, lecz wybór pozostawiała graczom. Każdy wybierał sobie klan z którego pochodzi (spośród siedmiu głównych klanów Rokuganu), a wraz z wyborem wiązało się przydzielenie "zadań klanowych" czyli wspólnych dla wszystkich jego przedstawicieli. Prócz tego każdy losował "szantaże" czyli różne haki na innych graczy, które mógł wykorzystać w trakcie zabawy. Dzięki temu wszsytkie postacie były niepowtarzalne i nikt z góry nie wieidział czego można się spodziewać.
LARP przebiegał dosyć sprawnie. Na początku odbyło się przedstawienie i powitanie przybyłych na turniej samurajów. Już wtedy można było zarobić pierwsze punkty przychylności, które lądowały na tablicy. W ten sposób każdy wiedział który klan ile ma punktów i mógł temu jakoś przeciwdziałać (albo wręcz przeciwnie - wspierać). Turniej przebiegał spokojnie aż do czasu pierwszej konkurencji - polowania. Zadaniem graczy było znalezienie trzech pluszowych miśków, które zostały ukryte na terenie konwentu. Pierwsze trzy osoby które upolowały zwierza były nagradzane. Już w trakcie tych zmagań wybuchły konflikty między samurajami rożnych klanów. Najbardziej spektakularny był pojedynek o wyrwanego królika - jeden samuraj upolował zwierza, drugi mu wyrwał i przyniósł twierdząc, że to on go znalazł. Pojedynek zakończył się zwycięstwem niehonorowego samuraja (i śmiercią drugiego), ale nikt przecież nie mógł potwierdzić jego niegodnego zachowania.
Po tych wydarzeniach, dochodziło do coraz większej ilości pojedynków. Wraz z tą tendencją zwiększała się ilość trupów na dostojnym turnieju Żurawi. Część walk inspirowana była przez Skorpiony (ze Szczeniakiem na czele). Nawet raz daimyo uznał, że jeden z Lwów okrył się straszliwą hańbą i dał mu miecz, by ten wybrał między życiem z hańbą a seppuku. Ku naszemu miłemu zaskoczeniu gracz odegrał klimatyczną scenkę rytuału. Naprawdę brawa dla gracza, który się tak poświęcił i przy okazji, niestety, zniszczył sobie koszulkę repliką katany.
Niestety z uwagi na ograniczenia czasowe (po naszym LARPie zaczynał sie następny) musieliśny skrócić turniej. Odbył się tylko jeszcze jeden konkurs - malowania. Na pozostałe nie było juz czasu. Zwycięzcami całęgo turnieju okazali się być Jednorożcy. Brawa dla grajacych!
Patrząc po komentarzach na forum KGLu i wrażeniach z konwentu LARP wypadł naprawdę dobrze. Oczywiście nie unikneliśmy kilku wpadek technicznych, pomimo gorączkowych przygotowań do gry (jeszcze przed LARPem ganialiśmy po papierniczych szukając odpowiednich przyborów do konkursu malowania). Mimo to w większości gracze byli zadowoleni i tym pierwszym LARPem zachęciliśmy do przybycia na kolejny spod znaku KGLu, który miał się zacząć o północy. Tym samym i ja jestem zadowolony z tego LARPa i jest duża szansa że poprowadzimy go znowu. Losowość zadań i konstrukcja scenariusza sprawia, że za każdym razem gra może potoczyć się inaczej.
PS: Dziękuję wsztkim uczestnikom za przybycie i pozostanie na dłużej! Osobne podziękowania należą się dwóm niewiastom które przyglądały się całej rozgrywce i w kluczowym momencie przygotowań do polowania pomogły nam w ukryciu "zwierzyny" na terenie konwentu. Spisałyście się na medal i za to wielkie dzięki!
Turniej wśród Kwitnących Wiśni był pierwszą propozycją LARPową KGLu na Telepie. Był to zarazem ożywczy akcent w programie konwentu, gdyż jak wcześniej pisałem, niewiele było punktów programu które mnie i moją ekipę specjalnie interesowały. No ale jak się okazało sobota miała upłynąc pod znakiem totalnego larpowania, więc na brak zajęć nie narzekaliśmy.
Z programu udało nam się z trudem odczytać, że zaczynamy o 12:00. Trochę nie pasowała nam sala - była mała i nie bardzo wiedzieliśmy jak zorganizujemy niektóre konkurencje w turnieju. Kolejnym problemem okazał się brak osób. Początkowo mieliśmy za mało ludzi, żeby zacząć grać. Szczęśliwie krótka przebieżka Samalaia i Szczeniaka po konwencie zaowocowała gronem chętnych graczy. Mnie przypadło wyjaśnianie świata systemu i specyfiki poszczególnych klanów nowo przybyłym, a z uwagi na to, że co chwile przychodzili kolejni, musiałem parokrotnie zaczynać od nowa. Przyznam, że specem od L5k nie jestem więc kilka razy musiałem się odwoływać do bardziej kompetentnych (ratował mnie wtedy, bodajże, Szczeniak) ale tłumaczenie klanów jakoś poszło. Było to o tyle istotne, że spośród kilkunastu graczy było jedynie kilku którzy znali świat, a założeniem LARPa było m. in. wybranie sobie klanu.
Jeśli już jesteśmy przy wybieraniu przynależności kilka słów należy się samej fabule zabawy. Autorem scenariusza był Samalai, choć ja też troszkę maczałem palce (znów szaroeminentyzm). Wszystko kręciło się wokół córki Daimyo Daidoji, która miała być wydana za mąż. Najlepszy kandydat do jej ręki miał zostać wyłoniony w turnieju, który miał sprawdzić predyspozycje do bycia godnym małżonkiem i samurajem. W turnieju brały udział również samurai-ko, ale jedynie dla samego prestiżu i sławy. Na turniej miały się składać następujące konkurencje: polowanie, konkurs rysunku, konkurs opowieści, oraz pokazy iaido. Za uczestnictwo w poszczególnych konkursach i inne działania zdobywało się punkty przychylności, którymi nagradzała córka Daidoji'ego (w tej roli NPC-Wolfi). Nad całością ceremoniału czuwało dwoje mistrzów, jeden z klanu Żurawia (NPC-ja) i jedna z klanu Skorpiona (NPC-Meg).
Koncepcja była dosyć ciekawa, bo nie narzucała z góry postaci i celów, lecz wybór pozostawiała graczom. Każdy wybierał sobie klan z którego pochodzi (spośród siedmiu głównych klanów Rokuganu), a wraz z wyborem wiązało się przydzielenie "zadań klanowych" czyli wspólnych dla wszystkich jego przedstawicieli. Prócz tego każdy losował "szantaże" czyli różne haki na innych graczy, które mógł wykorzystać w trakcie zabawy. Dzięki temu wszsytkie postacie były niepowtarzalne i nikt z góry nie wieidział czego można się spodziewać.
LARP przebiegał dosyć sprawnie. Na początku odbyło się przedstawienie i powitanie przybyłych na turniej samurajów. Już wtedy można było zarobić pierwsze punkty przychylności, które lądowały na tablicy. W ten sposób każdy wiedział który klan ile ma punktów i mógł temu jakoś przeciwdziałać (albo wręcz przeciwnie - wspierać). Turniej przebiegał spokojnie aż do czasu pierwszej konkurencji - polowania. Zadaniem graczy było znalezienie trzech pluszowych miśków, które zostały ukryte na terenie konwentu. Pierwsze trzy osoby które upolowały zwierza były nagradzane. Już w trakcie tych zmagań wybuchły konflikty między samurajami rożnych klanów. Najbardziej spektakularny był pojedynek o wyrwanego królika - jeden samuraj upolował zwierza, drugi mu wyrwał i przyniósł twierdząc, że to on go znalazł. Pojedynek zakończył się zwycięstwem niehonorowego samuraja (i śmiercią drugiego), ale nikt przecież nie mógł potwierdzić jego niegodnego zachowania.
Po tych wydarzeniach, dochodziło do coraz większej ilości pojedynków. Wraz z tą tendencją zwiększała się ilość trupów na dostojnym turnieju Żurawi. Część walk inspirowana była przez Skorpiony (ze Szczeniakiem na czele). Nawet raz daimyo uznał, że jeden z Lwów okrył się straszliwą hańbą i dał mu miecz, by ten wybrał między życiem z hańbą a seppuku. Ku naszemu miłemu zaskoczeniu gracz odegrał klimatyczną scenkę rytuału. Naprawdę brawa dla gracza, który się tak poświęcił i przy okazji, niestety, zniszczył sobie koszulkę repliką katany.
Niestety z uwagi na ograniczenia czasowe (po naszym LARPie zaczynał sie następny) musieliśny skrócić turniej. Odbył się tylko jeszcze jeden konkurs - malowania. Na pozostałe nie było juz czasu. Zwycięzcami całęgo turnieju okazali się być Jednorożcy. Brawa dla grajacych!
Patrząc po komentarzach na forum KGLu i wrażeniach z konwentu LARP wypadł naprawdę dobrze. Oczywiście nie unikneliśmy kilku wpadek technicznych, pomimo gorączkowych przygotowań do gry (jeszcze przed LARPem ganialiśmy po papierniczych szukając odpowiednich przyborów do konkursu malowania). Mimo to w większości gracze byli zadowoleni i tym pierwszym LARPem zachęciliśmy do przybycia na kolejny spod znaku KGLu, który miał się zacząć o północy. Tym samym i ja jestem zadowolony z tego LARPa i jest duża szansa że poprowadzimy go znowu. Losowość zadań i konstrukcja scenariusza sprawia, że za każdym razem gra może potoczyć się inaczej.
PS: Dziękuję wsztkim uczestnikom za przybycie i pozostanie na dłużej! Osobne podziękowania należą się dwóm niewiastom które przyglądały się całej rozgrywce i w kluczowym momencie przygotowań do polowania pomogły nam w ukryciu "zwierzyny" na terenie konwentu. Spisałyście się na medal i za to wielkie dzięki!
0 komentarzy:
Prześlij komentarz