25 lipca 2007

Pod czterema księżycami

13:03 Posted by Grzegorz A. Nowak , , 2 comments
Data: 22 VII 2007

System: Księżycem Magii (autorka Samalaia)

MG: Samalai

Gracze: Procentowy. Pluszak, Floe i Ja

Postacie: Jahmes syn Dżehutiego, Floe (nastia)... a reszty imion nie spamiętałem. Dopiszę później.

Scenariusz: bezimienny

Streszczenie: Historia kręciła się wokół podróży przez pustynię. Bohaterowie poznają się w trakcie standardowego spotkania na drodze. Fakt, że zmierzają w jednym kierunku łączy ich tymczasowo w drużynę, tak aby łatwiej można zwalczyć trudy i niebezpieczeństwa podróży przez pustynię. Wreszcie drużyna dociera do domu rodzinnego jednego z bohaterów (oczywiście nikt się tego wcześniej nie spodziewał) gdzie zostaje gościnnie przyjęta. Akurat ma miejsce uczta z okazji przyszłych narodzin pierwszego dziecka córki gospodarza. Jednak sielanka szybko się kończy, kiedy okazuje się że wśród gości są osoby wrogo nastawione do gospodarza i mającego się narodzić malca. Od bohaterów zależy czy rozwikłają przyczyny tej sytuacji i jak z niej wybrną.


Przebieg: Przygoda w sumie podzielona była na dwie części. Spotkanie i podróż zajęła nam sporo czasu, który głownie schodził na rozmowy "w klimacie". Nie da się ukryć że w tym czasie wiele było dygresji od samej treści przygody, ale z uwagi na luźny charakter sesji (grillowanie!) można to wybaczyć. Przybycie na ucztę zmieniło charakter przygody. Opowieść drogi przemieniła się w śledztwo mające na celu znalezienie tych "złych" którzy mieli zagrozić rodzinie gospodarza. I wcale nie od razu wpadliśmy na to kto jest tym winowajcą. Sama końcówka przygody, to zdemaskowanie intryganta i final fight w iście mangowym klimacie.

Ocena prowadzącego: Nie da się ukryć że Samalai, który prowadził swój system był w swoim żywiole. Chyba tego typu przygody pozwalają najbardziej rozwinąć sie prowadzącemu, ponieważ nie ograniczają go żadne ramy settingowe - po prostu świat wymyśla sam wiec wszystko robi po swojemu. Przygoda może nie miała wyszukanej intrygi, czy skomplikowanej fabuły, ale nie nudziła się i pozwoliła dobrze się bawić przez kilka godzin sesji. Jedyne zastrzeżenia jakie mam, to wyraźna konstrukcja przygody pod jednego z bohaterów. Koligacje rodzinne tego jednego bohatera sprawiła, że tylko jedna postać była tu naprawdę na miejscu, a reszta trochę na przyczepkę.

Ocena grających: Co do graczy nie mam zastrzeżeń. Myślę że dobrze wczuli się w klimat świata Księżyców Magii i dawali z siebie ile tylko mogli. W pewnym sensie przeszkadzał trochę luźny nastrój przygody, ale z drugiej strony nie psuło to dobrej zabawy. Wyrazistą postacią była Floe, grająca nastią - takim feariem, istotą moim zdaniem raczej niegrywalną. Sposób gry był wesoły i chyba jak najbardziej na miejscu, co również zaliczam na plus.

Samoocena: To był pierwszy raz kiedy grałem w KM. Po lekkim wprowadzeniu w świat potrafiłem odpowiednio załapać klimat, ale nie były to wyżyny rolplejowania. Granie o tyle mnie cieszyło, że moja postać wywodziła się z kultury przypominającej Starożytny Egipt, więc mogłem ożyć swojej wiedzy na ten temat do ubarwienia odgrywania. Jak na pierwszy raz w tym systemie to chyba nie najgorzej ale mogło być lepiej.

Refleksja: Pierwsze zetknięcie z Księżycami Magii, o których słyszałem już dużo wcześniej odbyło się bez rewelacji. Ot taki sobie system high fantasy. Dla mnie przydałoby się żeby ten system był jeszcze bardziej wyrazisty, miał jakiś unikatowe cechy które wyróżniałyby spośród masy innych światów fantasy. Dla przykładu można by wykorzystać motyw reptylionów, rasy najbardziej rozwiniętej w tym świecie. Inne rasy żyjące na półwyspie będącym swego rodzaju rezerwatem można by potraktować jako wymierające resztki . Taka wielka wojna z reptylionami i walka o przetrwanie w obliczu nieuchronnej klęski mogła by nadać dynamiki temu światu. Dla mnie ilość ras też jest chyba za dużo - może warto popracować nad kilkoma tak by były bardzo wyraziste. Jakość jest lepsza niż ilość. No to czekamy na to co dalej z tym światem. Powodzenia w światotworzeniu Samalaiu.

2 komentarze:

  1. tiaa ale ja bylam wyrazista:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Odległe czasy gnomów z rusznicami na samobieżnych wozach KMach. A co do postaci to pamiętam jedynie, że na nazwisko miał Glippenson oraz, że był zoologiem i biologiem, który chciał wszystko rozkrajać... stare dobre czasy...

    OdpowiedzUsuń