18 maja 2007

siedmiu? nie - czterech samurajów!

17:57 Posted by Grzegorz A. Nowak , No comments

Poniższy post pierwotnie ukazał się na pierwszym bałaganie.

Data:
7 V 2007


System: Legenda Pięciu Kręgów

MG: Samalai

Gracze: Ja

Postacie: Ide Yoshi, Moto Takeda, jeszcze jeden Ide (Kenzo?) i jeszcze kobieta której imienia nie pamiętam <-- uzupełnię jak wyciągnę to od Samalaia

Scenariusz: bezimienny

Streszczenie: Gdyby oceniać samą treść to przygoda wypada bardzo słabo - kilka starć z niewielkim wstępem fabularnym to w sumie niewiele. Czworo samurajów wysałanych z istotnym listem przez daymio klanu Jednorożca. Zlecone zadanie jest jedynie pretekstem do następujący po sobie starć. Słowem wydawałoby się, że nic porywającego.


Przebieg: Podróż - walka - walka - duża walka i bohaterska śmierć Moto!
Ocena prowadzącego: Samalai był pierwszą osobą spośród moich znajomych, która grała w Legendę. Dobrze zna ten system i prowadzenie szło mu dobrze jak zawsze. Do tego cenię sobię jego szczególowe opisy, których mnie wiecznie brakuje. Jednak przygoda była krótka, więc skrzydeł nie dało się rozwinąć za bardzo.

Samoocena: No cóz - po raz pierwszy grałem 3 postaciami na raz (!). Ciekawe to było doznanie, ale nie powiem żebym jakoś zabłysnął. Było dobrze, ale oczywiście mogło być lepiej.

Refleksja: Zaczeliśmy grać zupełnie niespodziewanie. Spotkanie z Samalaiem na piwie u niego w domu nagle zrodziło pomysł - To może zagramy? Hmmm... czemu nie? Przecież juz dawno nie było okazji, a tak popróbujemy znów swoich sił żeby zupełnie nie stracić wprawy. Dużo czasu zajęło nam tworzenie postaci - czworo samaurajów z klanu Jednorożca. Pomysł grania jednym klanem jest oczywiście znany i warto go wypróbować w swoich sesjach. Tu też się sprawdził, tylko że grałem trzema bohaterami. Od początku wiedzielśmy, że przygoda będzie raczej radosną wyżynanką. I taka właśnie była. Mogliśmy sprawdzić jak się sprawuje mechanika L5K przy różnych starciach. Wyszło, że zupełnie kuleje przy większej ilości walczących, a w sumie najlepsza jest to pojedynów i niewielkch starć (2-4 walczących).

Mimo wszystko był to pozytywnie spędzony czas. Rozmażyłem się znowu w Legendzie i wpadłem w nastój samurajski. Nawet odebrałem od Samalaia dawno temu pożyczoną gierkę Throne of Darkness i zacząłem maniakalnie grać. Taka radosna wyżynanka <-- te trzy słowa wystarczają żeby podsumować minioną sesję.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz