25 marca 2007

Deszcz i błoto x2

17:40 Posted by Grzegorz A. Nowak , No comments
Poniższy post pierwotnie ukazał się na pierwszym bałaganie.

Nareszcie! Znowu zaczęliśmy grać. Narazie w kameralnym i raczej rodzinnym gronie, ale liczy się, że dobry nawyk został rozpoczęty. Zakładałem sobie, że po każdej rozegranej sesji będę cos tu na jej temat skrobał, więc niniejszym to czynię. Oczywiście jakoś nie było do tej pory nastroju i czasu więc po drodze odbyły się już dwie sesje, a żadna nie została opisana. Dlatego dzisiejszy raport będzie podwójny. Mam nadzieje, że opisywanie sesji wejdzie mi w nawyk.



UWAGA!!! MOżLIWY SPOILER !!!
Sesja prima

Data: 10/11 III 2007

MG:
Ja


Gracze: Glut, Sammel, Ania

Postacie: Aldebrand Falkenheim, Viggo Oswald von Stihlgladen, Ulrica Troten

Scenariusz: Noc Krwi (kampania Potępieniec)
Streszczenie: Jest to klasyczna warhammerowa przygoda. Bohaterowie podróżujący przez leśne ostępy są zmuszeni do znalezienia schronienia. W lasach czają się dzicy zwierzoludzie, którzy nie pozwalają spokojnie obozować, lecz szczęśliwie na drodze naszych postaci stoi karczma Człowiek w kapturze. W przygodzie panuje atmosfera tajemniczości, pojawiają się mroczne kulty, jest sporo krwi i nie raz trzeba sięgnąć za miecze. W założeniu nie ma zbyt dużo kombinowania.

Przebieg: Choć przygoda jest raczej liniowa i przewiduje przerost rozwiązań siłowych nad umysłowymi, oczywiście nic nie szło wedle przewidywań scenariusza. Tajemnicza sytuacja w której znaleźli się bohaterowie sprawiła, że gracze zwracali uwagę na najmniejsze szczegóły. Do tego nie dali się złapać w pułapkę zastawioną przez autora scenariusza. Ba! Rozwiązali całą sytuację w taki sposób, że nie musieli stawać do frontalnej walki z przeciwnikiem. Sprytnie podkradli się wykorzystując, spryt, noc i nawet umiejętności magiczne! Brawo!

Ocena grających: Jak zawsze niestandardowe rozwiązania wypływały od Sammela, choć równie dobrze wtórowała mu debiutująca w roli RPGraczki Ania. Glut także niejednokrotnie miał swoje pięć minut i dostarczał rozrywki dla wszystkich grających (Moja lanca!!!). Jeśli chodzi o odgrywanie postaci to prym zdecydowanie wiedli Sammel i Glut jako wytrawni, wieloletni gracze. Ania być może mniej odgrywała postać, ale za to jej dedukcja i analiza sytuacji niejednokrotnie wprawiała MG w zakłopotanie.

Samoocena: Sesja rozgrywana była ponad 2 tygodnie temu więc nie wszystko dokładnie pamiętam. Nie udało się może stworzyć jakiegoś "klimatu" ale przygoda wydawała się ciekawa dla graczy, którzy raczej dobrze się bawili. Udało się też oprzeć pokusie pociągnięcia fabuły wedle scenariusza co sprawiło, że ze zwyczajnej prostej przygody walki stworzyło się coś bardziej interesującego. Co prawda wymagało to odpowiedniego zmodyfikowania akcji i dozy improwizacji, która choć ryzykowna daje dużo satysfakcji (i którą osobiście lubię!). No cóż przygoda oczywiście nie była mojego autorstwa ale dzięki temu można było się skupić na samej grze i nie musiałem aż tak dużo poświęcać czasu na jej przygotowanie.

Refleksja: Wspaniale było znów zagrać! Znów przenieść się do Starego Świata i zmagać się z jego tajemnicami i niebezpieczeństwami. Warhammer to system ponadczasowy. Po 10 latach nadal fascynuje, nadal ciekawi i nadal woła do siebie gdy długo się go nie odwiedza. Wspaniale, że udało się odpowiedzieć na to wezwanie. A przygoda oczywiście jak najbardziej udana!

Sesja secunda


Data: 24 III 2007

MG: Ja

Gracze: Glut, Sammel, Ania

Postacie: Aldebrand Falkenheim, Viggo Oswald von Stihlgladen, Ulrica Troten

Scenariusz: W drodze i Eureka! (kampania Potępieniec)
Streszczenie: Kolejne klasyczne scenariusze będące kontynuacją kampanii Potępieniec. Pierwsza jest zaledwie epizodem dziejącym się w czasie drogi który ma za zadanie połączyć pierwszą przygodę z kolejnymi tak, by główny wątek kampanii mógł ciągnąc się dalej. Druga to raczej żartobliwa przygoda o szalonym wynalazcy i jego równie szalonych urządzeniach, pełna równie szalonej akcji.

Przebieg: Epizod łączący kolejne części kampanii rozrósł się do kilkugodzinnej sesji, w której MG musiał się nieźle namęczyć żeby utrzymać graczy na tropie głównego wątku. Scenariusz który ma już swoje lata wielokrotnie zakładał proste rozwiązania, które nie przychodziły do głowy doświadczonym graczom. Zamiast tego pojawiały się koncepty dużo bardziej wyszukane, z którymi MG musiał sobie radzić na bieżąco (znów improwizacja, tym razem na trochę większą skalę). Do tego MG w pewnym momencie zapomniał ustami BNów podać pewnej ważnej informacji i trzeba było jakoś z tego wybrnąć.

Ocena grających: Sprawa przedstawia się podobnie jak w poprzedniej sesji. Glut miał kilka pomysłów które zaskoczyły wszystkich (Tak naprawdę, pani, kocham cię!). Pomysły graczy znów zaskakiwały MG, który musiał ciągle myśleć jak utrzymać scenariusz w ryzach. Może Glut się trochę mniej udzielał, ale może to przez to że nie zawsze była ku temu okazja. Mimo to znów bardzo pozytywnie! Brawo!

Samoocena: Stare scenariusze mają to do siebie, że często przewidują raczej błahe wyjścia z sytuacji, które gracze dostają zupełne jak na tacy. Trudniej jest gdy gracze nie dają się na to złapać i MG musi kombinować i nieźle się napocić (dosłownie) żeby fabuła miała ręce i nogi. Jestem zadowolony z wątku humorystycznego jakim był Wolfgang Kugelscreiber - szalony wynalazca. Odgrywanie sepleniącego, nawiedzonego naukowca sprawiło mi sporo radości. Nawet udało się jakoś zatuszować fakt tego, że na początku zapomniałem podać pewnej ważnej informacji bohaterom. Mimo przeciwności przygoda zakończyła się szaleńczym lotem nad miastem i tym samym otworzyła drogę do kolejnych przygód kampanii.

Refleksja: Bawiłem się przy tej przygodzie wyjątkowo dobrze. Ania stwierdziła, że bardziej podobła jej się poprzednia przygoda bo w niej było więcej akcji. Hmm... trochę mnie to zdziwiło, bo wydawało mi się żę ta przygoda również obfituje w sporo ciekawych "szybkich" momentów. No cóż może nie było zbyt dużo walki... Słowem nasza młoda RPGraczka okazała się żądna krwi :P

0 komentarzy:

Prześlij komentarz