W niedzielę rozpoczął się "Tydzień czytania RPG w miejscach publicznych". Dowiedziałem się o tej inicjatywie z newsów na Polterze i facebookowym kanale Gry fabularne. Generalnie zabawa polega na tym, żeby 3 razy do roku w określonych tygodniach brać podręczniki do RPG w miejsca publiczne i tam je czytać. Nie ważne czy będzie to tramwaj, metro, pociąg, kawiarnia, ławka w parku, czy w przychodni. Idea jest taka, żeby ludzie zauważyli nasze zainteresowania - a nuż ktoś się zainteresuje?
Nawet i ta prosta inicjatywa spotkała się z różnym przyjęciem w polskim środowisku. Słychać głosy, że przecież wielu z nas robi to na co dzień i nie ma nic nadzwyczajnego w takim czytaniu RPGów. Myślę jednak, że w wypadku takiej inicjatywy gdzie czytanie jest zorganizowanie i wszyscy RPGowcy na całym świecie (vide zdjęcia) uczestniczą w zabawie jest spora szansa, że zostaniemy zauważeni. Poza tym pomysł jest ciekawy, prosty i nic nie kosztuje, czemu więc nie spróbować? Dlatego od niedzieli konsekwentnie wożę ze sobą na uczelnię podręcznik do Wolsunga (jeszcze nie miałem okazji go przeczytać).
Szczerze to nie spodziewałem się żadnych efektów - akcja ma raczej sprawić, żeby RPGracze byli widoczni, żeby postronny obserwator zastanowił się przez chwilę, może zainteresował. Słowem taki drobny krok w stronę popularyzacji naszego hobby i tworzenia jego wizerunku w oczach "niewtajemniczonych". Jednak już pierwszego dnia akcji, siedzący obok mnie w tramwaju mężczyzna z zaciekawieniem przyglądał się kolejnym stroną czytanego przeze mnie rozdziału o bohaterze Wolsunga. Wreszcie chcąc zaspokoić swoją ciekawość zapytał mnie wprost co to za książkę czytam (zwrócił szczególna uwagę na oprawę graficzną i mnogość odniesień do dzieł kultury i popkultury). Zapytałem go więc czy spotkał się kiedykolwiek z grami fabularnymi, a gdy zaprzeczył pokrótce wyjaśniłem mu czym są i o czego służy podręcznik. Oczywiście w kilku słowach nie dało się wyjaśnić wszystkiego więc zachęciłem do poszukiwania na własną rękę w internecie. Być może udało mi się zasiać ziarno ciekawości w kolejnej osobie?
Dlatego jeśli jeszcze tego nie zrobiliście to zachęcam do wrzucania podręczników do plecaków i czytania in public. Może i do was podejdzie zaciekawiony przechodzień.
Szczerze to nie spodziewałem się żadnych efektów - akcja ma raczej sprawić, żeby RPGracze byli widoczni, żeby postronny obserwator zastanowił się przez chwilę, może zainteresował. Słowem taki drobny krok w stronę popularyzacji naszego hobby i tworzenia jego wizerunku w oczach "niewtajemniczonych". Jednak już pierwszego dnia akcji, siedzący obok mnie w tramwaju mężczyzna z zaciekawieniem przyglądał się kolejnym stroną czytanego przeze mnie rozdziału o bohaterze Wolsunga. Wreszcie chcąc zaspokoić swoją ciekawość zapytał mnie wprost co to za książkę czytam (zwrócił szczególna uwagę na oprawę graficzną i mnogość odniesień do dzieł kultury i popkultury). Zapytałem go więc czy spotkał się kiedykolwiek z grami fabularnymi, a gdy zaprzeczył pokrótce wyjaśniłem mu czym są i o czego służy podręcznik. Oczywiście w kilku słowach nie dało się wyjaśnić wszystkiego więc zachęciłem do poszukiwania na własną rękę w internecie. Być może udało mi się zasiać ziarno ciekawości w kolejnej osobie?
Dlatego jeśli jeszcze tego nie zrobiliście to zachęcam do wrzucania podręczników do plecaków i czytania in public. Może i do was podejdzie zaciekawiony przechodzień.
Efekt takiej akcji może być diametralnie różny od przewidywanego przez twórców. Podany (chociaż szczęściwy) przez Ciebie przykład myślę, że można zaliczyć do rzadkości (sam bardzo często czytam podręczniki w środkach publicznego transportu, ale nigdy nie spotkałem się z zaczepką ze strony przypadkowej osoby). Moim zdaniem jest jednak lepszy powód przez który warto ujawniać swoje hobby... Ja kiedyś osobiście poznałem w ten sposób całą grupę graczy (O! Warhammer! Hehe, też grywam z kumplami...)!
OdpowiedzUsuńA może, by RPGowcy byli lepiej widoczni (przynajmniej dla siebie) użyć jakiegoś symbolu/naszywki? Wtedy idziesz ulicą, patrzysz - "O, ma symbol RPG" - i już wiesz, że masz do czynienia z innym graczem, z "wtajemiczonym". To sprzyjałoby zawiązywaniu znajomości, o jakich mówi Ertai.
OdpowiedzUsuń@Mori
OdpowiedzUsuńStąd już tylko krok do tajnych stowarzyszeń, sekretnych znaków i teorii spiskowych ;)
A tak na poważnie, to raczej chodzi o to, żeby "zwykli ludzie" zauważali takie zjawisko jak RPG - owszem RPGowcom czasem trudno jest się rozpoznać, ale nie o to akurat chodzi w tej akcji :)
E tam zaraz spiskowych teorii. Subkultura jak każda inna, symbolu jej trzeba po prostu :P
OdpowiedzUsuńI tak, wiem, że cel akcji jest trochę inny - ale tak mi to przyszło do głowy w związku z komentarzem Ertaia :P
@Mori
OdpowiedzUsuńPod koniec lat 70-tych różne firmy (głównie TSR) produkowały różnorakie przypinki i naszywki. Nie wiem jak to się przyjęło i czy długo funkcjonowało, ale RPGowiec wyglądał jak członek subkultury, a nie luźnej społeczności hobbystów (podobnie jak numizmatycy czy filateliści).
Chyba nie o to chodzi? :)
"A może, by RPGowcy byli lepiej widoczni (przynajmniej dla siebie) użyć jakiegoś symbolu/naszywki?"
OdpowiedzUsuńPrzecież to od dawna jest. Większość dużych konwentów ma swoje piny (por. Legion Kamizelki) i oczywiście t-shirty, portale też miały mnóstwo gadżetów - w Krk wciąż łatwo zobaczyć ludzi z logo V-ki na plecaku czy smyczami Poltera, itakdalej.
Fakt, że nie o tym jest mój wpis ale przy okazji wyszło inne zjawisko - generalnie RPGowcy są mało rozpoznawalni, nawet we własnym gronie.
OdpowiedzUsuńPolter-smycze, czy V-koszulki nie raz widziałem, ale tylko na konwentach gdzie specjalnie RPGowców szukać nie trzeba ;P
90% ludzi, którzy grają w rpgi siedzi w domu, gra w stałej ekipie i ma w nosie fandom, e-fandom i przypinki :-)
OdpowiedzUsuńDo nich można trafić tylko i wyłącznie dzięki takim akcjom, jak ta - a nuż się dowiedzą, że na świecie jest coś innego, niż Warhammer (starsze pokolenie) czy D&D (młodsze pokolenie).
Jutro jadę do city z podręcznikiem In Nomine Manganae Veritatis! ;-)
l.
A tam, ja jestem {mam nadzieję} z młodszego pokolenia, skoro dopiero gimnazjum kończę. A zacząłem od sWoDa, którym zaraziłem moją "stałą ekipę". Z drugiej strony, z niejednym podręcznikiem się szwendam w niejednym publicznym miejscu, i nigdy nikogo tym nie zainteresowałem {a przynajmniej nie otwarcie}. Może teraz, przy takiej zbiorowej zbiorowości się uda?
OdpowiedzUsuń~Chochliczek