21 listopada 2007

Gasnące Słońca... na dzikim zachodzie?

15:00 Posted by Grzegorz A. Nowak , No comments
Data: 27/28 października 2007

Miejsce: konwent Imladris XI

Gdy jestem na konwencie w towarzystwie Samalaia nie sposób żeby ominął mnie jakiś wieczorny LARP. Tak było i tym razem - gdzieś na którymś korytarzu, zupełnie w biegu, Samalai przekazał mi że wpisał mnie i Gluta na LARPa Gasnących Słońc. Oczywiście nie protestowałem bo raz, żę było to bezcelowe, a dwa że GSy to jeden z moich ulubionych systemów - więc czemu nie spróbować zagrać!.

LARP organizowany był przez znaną Grupę Feniksa - ich GSowe gry są stałym punktem imladrisowego programu. Pomimo tego, że konwent był w klimacie westernowym (patrz wcześniejsza notka) to autorzy nie starali się specjalnie dopasowywać do tej myśli przewodniej. No i dobrze, bo gdyby chcieli zrobić z tego western to musieli zorganizować raczej LARPa Firefly :D Dlatego fabuła gry była od początku do końca pisana z myślą o GSach i rozgrywaniu właśnie w ich specyficznym klimacie.

Sytuacja miała miejsce na pokładzie statku kosmicznego, żeglującego przez przestrzeń w stronę Stosu. W czasie rejsu miała się odbyć licytacja niezwykle cennego przedmiotu - gargulca annunaki. Z tego powodu na pokładzie znalazła się cała masa róznych ciekawych osobistości od szlachciców królewskich rodów, przez przedstawicieli różnych sekt Kościoła, aż po członków Ligi. Słowem standard GSowy. Oczywiście każdy na pokładzie miał swoje cele i miał zamiar wykorzystać innych na własną korzyść. Zapowiadał się burzliwy rejs!

Dostałem postać Cedrica Camethona - szlachcica z pomniejszego rodu. Cedric z uwagi na niska pozycje swoją i swojego rodu zaczął się parać się hmm... zawodem kolekcjonera. To znaczy kolekcjonował różne przedmioty, które nieuważni właściciele zostawiali bez należytej opieki. Prostacy nazwaliby to złodziejstwem, ale dla Cedrica była to sztuka! Do pomocy kawaler Camethon miał swojego ochroniarza i kochanka w jednym (tak tak! po raz kolejny dostałem postać z wątkiem miłosnym, ale po raz pierwszy homoseksualistę!). Wspólnymi siłami trzeba było wykonać zadanie - ukraść jak najwięcej.

Zadanie wydawałoby się proste - polegało na zdobyciu kart kredytowych od uczestników licytacji, a następnie za pomocą sprytnego urządzonka przelaniu części pieniędzy na nasze konto. Niestety nie było to takie proste - albo jestem za słabym złodziejem, albo jestem słaby w przekonywaniu ludzi, ale cóż się dziwić - nikt nie chciał się rozstać ze swoją kartą kredytową choćby na chwile. Nie dało się jej ukraść w "klasyczny" sposób (rekwizyty były zwykłymi kartkami papieru). Dlatego wraz z moim kochankiem (granym przez Ibaia) wpadliśmy na inny pomysł zdobycia pieniędzy. Dowiedzieliśmy się, że jeden z pasażerów szuka kogoś kto zabije ochroniarza markizy rodu Decadosów (którego grał Samalai :P). Postanowiliśmy to wykorzystać, jako, że potrzebne nam były pieniądze, a poznaliśmy Decadosów całkiem nieźle w czasie rejsu. Uknuliśmy więc następującą intrygę - wynajęliśmy się jako zabójcy za sporą sumę (bodajże 5000 feniksów, ale zażądaliśmy połowy pieniędzy odrazu), po czym udaliśmy się do Decadosów żeby powiedzieć im kto nastaje na ich życie chcąc za tą informację protekcji ich możnego rodu. W ten sposób mieliśmy dostać pieniądze i protekcję, a zleceniodawca zabójstwa miał zginać z rąk Decadosów. Piękny plan prawda?

I w sumie udał się tylko okazało się, że pieniądze które zostały przelane nasze konto nie istniały... Zleceniodawca został wykiwany. Ale przynajmniej nie uszedł z życiem (więc nie musieliśmy się przejmować jego ewentualną zemstą), a Decadosi z pewnością okazałby nam swoją wdzięczność. Można powiedzieć ze chociaż nie udało nam się wykonać swoich zadań, to okrężną drogą zdołaliśmy osiągnąc całkiem sporo. Szkoda że z tą kasą nie wyszło :P

LARP bardzo dobry - przemyślane postacie i wiele ciekawych wątków. Było też jak zwykle kilka ciekawych i śmiesznych momentów, ale też sporo głównych wydarzeń umknęło mi, ponieważ moja rola nie była z nimi bezpośrednio związana. Wielkie podziękowania dla Grupy Feniksa (mam nadzieję że dobrze pamiętam nazwę) i dla wszystkich współgraczy!

PS: Swoją droga kilka dni po konwencie spotkaliśmy organizatorów LARPa w knajpie o nazwie Herrmans (mam nadzieję że dobrze pamiętam nazwę :P). To było o tylw ciekawe, że my mieliśmy tam spotkanie Zarządu KGL, a oni przyszli grac sesje GSów. W jednej chwili knajpa zatłoczyła się fandomem. Chyba będę tam wpadał częściej.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz