Moja ulubiona pułapka pochodzi z kultowego scenariusza - Kontraktu Oldenhallera, który był zamieszczony w podstawowym podręczniku do pierwszej edycji Warhammera. Nie jest ona ani specjalnie wyszukana, ani skomplikowana, ani też nie stanowi sporego wyzwaniea Jednak jest w niej coś szczególnego (uwaga na spoilery - jeśli jakimś cudem jeszcze nie graliście w Kontrakt, szybko lećcie do swojego MG, żeby zmierzyć się z legendą - nie będziecie musieli czytać tego wpisu do końca).
Na samym początku świeży bohaterowie wysiadają w Nuln z łodzi rzecznej i wyruszają na poszukiwanie miejsca na nocleg. Zamiast tego bardzo szybko wpadają w zasadzkę urządzoną przez bandę rabusiów, którzy dają im prosty wybór - złote korony albo życie. Tylko tyle i aż tyle.
Pamiętajcie jednak, że to pierwszy scenariusz ever, gracze mają świeżutkie postacie, właśnie zaczynają swoją przygodę jako awanturnicy. A co robią autorzy scenariusza? Walą ich bez ostrzeżenia w pysk wrzucają w wir brutalnego świata WFRP. I co najlepsze to nie jest koniec ich utrupień - droga przez pełne szlamu ulice Nuln do dopiero wierzchołek bardzo śmierdzącej góry.
Nie bez powodu mówi się, że właśnie ten scenariusz ukształtował wizję Warhammera, która po dziś dzień tkwi w naszych głowach.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz